czwartek, 28 stycznia 2021

* W miłości wcale nie chodzi o to, aby kobieta Cię kochała, ale aby inne były o Ciebie zazdrosne *



Urągałem jej przez całą drogę, która wiedzie wzdłuż zalewu Zakrzewskich. Grząski brzeg nie krył się z ilością śladów, jakie pozostawiały zwierzęta typu kaczek, psów i ludzi chodzących na rybie łowy. Sportowcy, tak mówią chyba o sobie lub dla sportu to robią.
Dlaczego ja miałem ponosić konsekwencję mojej wrogie natury, wzniesionej na fundamencie poniżenia, ciągłego strachu, ucieczki, na fundamencie, na którym paradoksalnie, wzniosłem mur agresji, hejtu i zawiści. Nie wziąłem jednak pod uwagę, że luki w murach spowodowane kompleksami naruszą przestrzeń wewnątrz mojego, prywatnego, indywidualnego człowieczeństwa. Wiem przez to jednak, że przed światem nie da się uciec, można próbować, ale ucieczka od świata wiąże się z zapomnieniem o własnym istnieniu, przekreśleniem indywidualnego jestestwa, jest tylko mrokiem, a niezrozumienie podpowiada wciąż te same sny.
Znowu niosłem w sobie te same gruzy. Znowu miałem w sercu te same pogorzeliska. Znowu, jak wzburzone wiatrem wody zalewu, uderzały we mnie fale agresji i smutku. Czy jest mi źle na tym świecie? Nie, nie jest, jestem po prostu smutny. Jestem tylko przygnębiony, taki po prostu jestem, na chuj drążysz temat? Czuję jak cmentarne hieny patrzą w moje ślepia i szukają skarbów przeszłości, których wcale przecież nie ma, ale oni, wierzący w ich istnienie, knują swoje małe, czteropalczaste intrygi i snują swoje płytkie, ubogie języki.

Czy jest coś, na co jestem wkurwiony? Nie, nie ma. Przeszłość przemija, pozostawia za sobą pustkę. W jej cichym wnętrzu do głosu dochodzi każda z emocji. Czy interesuje mnie, skąd we mnie tyle agresji? Niby czemu miałbym się tym interesować. Emocja jak wiele innych. Emocja bliska ludziom. Nie jestem jej twórcą, wcale jej nie wymyśliłem. Wcale nie jest tak, że trudne przeżycie, którego doświadczyłem, pozostawiło we mnie agresję. To nie oznacza, że kiedyś taki byłem, a teraz noszę tego znamiona, podobnie jak z nakreśleniem bytu przez przeżycia. To znaczy, że taki jestem i niczego nie wymyśliłem.
Nie czuję się winny, za to, kim jestem. Dlaczego miałbym ponosić konsekwencje własnego istnienia? Jestem wolny i niezależny. Reguły gry są znane. Każde życie ma nad sobą ludzkie przepisy, przyczepione do głów przekleństwa i klątwy, swoje słabe chwile i chwile własnych możliwości.
Nie lubię ludzi, którzy się bawią w skromne drugiej osoby poznawanie. Nie cierpię tego, co jest zawoalowane w manipulacyjnej przenośni. W ogóle ciężko mówić, bym lubił ludzi. Nie mam ani chęci, ani też sił, aby udawać, śmiać się, czerpać z tego radość, bo moja radość względem tego, została całkowicie wyczerpana, a wesoły ton relacji i beztroski ton spotkań psują mi z reguły imprezę. Zresztą, imprez też nie cierpię. Te same dziwki i tańce, te same, stare chwyty i pijackie zachowania. Wolę pić sam, przy na wpół zgaszonym świetle, częstować płuca dymem z papierosa, coś porządnie rozkminić lub coś porządnie zadziałać.
Nie potrzebuję ludzi do rozmów, wręcz nie cierpię tego sortu. Opowieści, co kogo boli, dlaczego cierpiał i czego dotykał, że jego sensoryczny moduł wzdryga się na myśl o zabijaniu. Nie lubię ich dotyku, tonu głosu, sposobu, w jaki się poruszają, ile przez to do mnie mówią i nigdy nie milczą. Ile jest w powietrzu jazgotu niewypowiedzianych myśli, z których wiele przekrzykuje jedna drugą. Ilu aktorów paraduje dumnie przez miasto, z tych zawadiackim uśmiechem i górującym nad chodnik spojrzeniem.
Czasem brakuje mi powietrza i muszę przystać na moment, odpalić fajkę i popatrzeć całkowicie obojętnym wzrokiem na tych ludzi, wtedy zamykają mordę. A potem mówią do mnie na migi. Półtonami, w półkroku, w półspojrzenia, w momencie obrotu, chwilowego wyrwania ze stanu zawieszenia, mówią do mnie, a ja ich słucham, do niektórych zwracam się po imieniu.
Zdać sobie sprawę z własnego talentu, z własnego daru to również pojąć, że od tej pory jest się powiernikiem skarbu, który wcale nie należy do człowieka, a został mu dany w prezencie. Czy z ręki Boga, czy totalnym fuksem, jest to rzecz wyjątkowa, którą porzucić w błocie oznacza małpi umysł. Trzeba zrozumieć, że talent to dwa razy więcej pracy, niż w przypadku osoby jej pozbawionej, która ciężką pracą osiągnie to, co utalentowany osiąga bez wysiłku, ale jest to efekt warty poświęcenia. Jeśli nie jestem zawzięty i zadarty, boisz się ubrudzić sobie ręce, cóż, pluję takim na mordę i pluję samemu sobie. Jestem najgorszym sortem.
Inteligencja, dojrzałość i charakter to trzy elementy kompozycji, w której wiedzie motyw stawianego przeciwnościom czoła. Przed niektórymi czoło należy chylić, innym natomiast patrzeć prosto w trzewia ich zamętu. Są jak burze, przed którymi człowiek szuka schronienia, ale największy sukces zdobywa się właśnie w burzę. Piękne pogody służą w dużej mierze celebracji. Burze i noce sprzyjają przestępcom, ale każdy z nas jest na swój sposób przestępczy, fałszywy, kryje się w cieniu własnych myśli i niechętnie pokazuje prawdziwe oblicze. Jakbyśmy się czegoś wstydzili. Obawiali. Cokolwiek warte są tylko maski, które stoją na wygranej pozycji. Przyszły po swoje i są chętne i gotowe atakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz